Dziś szybko i zwinnie z samego ranka dogadałem się z Kamilem na śmiganie...Po małych przygodach wybraliśmy się do Żor (też z przygodami - kapeć kamila) tam już czekał na nas kolejny kolega który pooprowadzał nas po Żorskich lasach. Było bardzo przyjemnie i oby więcej takich wypadów.
Dziś wstając rano zobaczyłem za oknem padający deszcz i od razu odechciało mi się gdziekolwiek jechać, lecz ~12 zaczęło się wypogadzać choć i tak było 8* i wiatr, ale nie padało więc poszedłem pośmigać typowo rekreacyjnie... Naprzod skierowałem się do Pszowa, a z Pszowa do Raciborza non stop pod wiatr. Z Raciborza kierowałem się już do domku i jakieś 15km od domu złapałem kapcia, no cóż zatrzymałem się wyciągłem zapasową dętke, zmieniłem i pojechałem. Przejechałem może kilometr i złapałem kolejngo kapcia (źle sprawdziłem opone - mały gwozdek był) no i detek mi zabrakło, brak łatek i kleju... Nic mi nie pozostało jak chodzic po domach i pytac czy ktoś nie ma czegoś... W 3 domu znalazł się miły staruszek który dał mi jakąś starą dętke (waży chyba 300g) no i założyłem i juz bezproblemowo wróciłem do domu.
Najpierw wypad z bratem i zrobione 18km ze średnią 16.4km/h (czyli dosyć cieńko, ale przeciągnąłem go troche) Później już samotnie potrenować podjazdy w terenie itp.
Dziś wyjechałem sobie dosłownie "gdzieś"... Postanowiłem ze wjeźdzam do lasu i jade non stop przed siebie i co się okazało po 25km? Jestem jakieś 5km od Gliwic...:D No to nic mi nie pozostało jak wracać szosą :) Piękna pogoda, wiatru brak (może czasem lekki powiew).
Dziś wpład do mnie Lukashs no i pojechałem go odprowadzić do 3/4 trasy i wróciłem do domku... Bardzo miło się jechało, choć momentami pod wiatr było ciężko;p